Zadymiony bar, w którym stoliki sa pozajmpowane przez grających w karty mężczyzn.
***
Saix wszedł do baru, wyciągając z kieszeni ubrnia paczkę papierosów. Odpalił od klimatycznej pochodni wiszącej w drzwuach i usiadł przy którymś stoliku.
- Ja rozdaję, panowie. - powiedział, tasując karty.

Weszła i od razu spostrzegła spotkanego wcześniej mężczyznę.
- Saix, witaj - uśmiechnęła się, dosiadając się do stolika przy którym siedział.

Chłopak tylko na nią spojrzał.
- Witam. - powiedział, wykładając kartę i zgarniając pulę. - O co chodzi? - tym rozem skierował się już prosto do niej.

- Hmm...? A musi o coś chodzić? - zapytała, niezbyt rozumiejąc to pytanie.

- Uznałem że tak, bo to nie jest miejsce dla ciebie, nie przychodziłabyś tu zapewne pbe konkretnego powodu. - powiedział usmeichqając sie lekko. W słabym swietle jego czerwone tęczówki połyskiwały krwią.

- Jak widać jednak nie mam konkretnego powodu - odparła.
- Pamiętasz tego gościa z wczoraj? Był dziwny, nieprawdaż? Mówił tylko o zapachach...

- Ta... Był naprawdę dziwny. - powiedział. - Barman, szklanke Whisky! - zawołał. - Napijesz się czegoś?
Po tym pytaniu usłyszał chichot jednego z mężczyzn siedzących przy stole.

Lekko zmarszczyła brwi.
- O co chodzi? - spytała śmiejącego się mężczyznę.

- Olej go. - powiedział.

- Racja - rzekła.
- Nie, dzięki - odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie.

- Trudno. - powedział, i nim wypił podane mu whisky, włożył do ust jakąś tabletkę.

- Co to? - zainteresowała się.

- E... Nieważne. - próbował ją zbyć.

- Ej no powiedz! Proszę! - powiedziała do Saixa.

- No... To jest mój lek. Naprawdę musisz wiedzieć?

- Tak! - odrzekła poważnym tonem.

- Ale po co? Powiedz szczerze, dlaczego tak ci zalezy? - zapytał.

- A bez żadnego wielkiego powodu, po prostu jestem ciekawa - odpowiedziała.
- No powiedz! Bo przez ciebie nie będę mogła przesypiać nocy!

- To jest Vicodin. Silny lek przeciwbólowy, dzięki któremu mogę normalnie funkcjonować. Choć nie spełnia już całkowicie swojej funkcji.